Pałka w gablocie
Od ćwierć wieku usiłujemy utrwalić pamięć o ofiarach komunizmu, wznosząc pomniki i tworząc muzea. Ale czasem wydaje się, że to, co najważniejsze, nadal pozostaje nieopowiedziane.
Wojciech Stanisławski
Koncepcja „muzeum" ma splątany rodowód. Zwykle przyjmuje się – a nikt nie opisał tego lepiej od Krzysztofa Pomiana – że wszystko zaczęło się od renesansowych gabinetów osobliwości, gdzie w fascynującym (nie)ładzie leżały obok siebie minerały, muszle, antyczne monety i sztychy. Z czasem kolekcjonerzy obrazów i monet zamarzyli o uporządkowaniu i lepszym wyeksponowaniu zbiorów. Ich tropem podążyli zbieracze przywożonych z mórz południowych bębnów i masek, entomolodzy i myśliwi, amatorzy map, miedziorytów, ekslibrisów i białej broni.
Ale istnieje przecież także osobna, jedna z najstarszych „ścieżek pamięci ludzkiej", jaką jest utrwalanie sławnych pól bitew i hekatomb, miejsc pojedynków i spotkań królów. Osobny szlak wiodący po konkretnych górach i przez ogrody oliwne w miejsca spotkań śmiertelników z bogami lub tam, gdzie dokonywała się wspólna ongiś całej Europie historia sacra.
Znacznie bliższa współczesnej idei muzeum jest myśl, by utrwalać elementy życia codziennego, tłumaczyć przyszłym pokoleniom całą cywilizację przodków, a nie tylko jej najwybitniejsze dokonania. Narodziła się ona w Skandynawii i stamtąd biorą swój początek skanseny. Z kurnymi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta